niedziela, 26 lutego 2012

Ferie

Ferie niestety już się kończą, czas więc wspomnieć coś i tutaj. Przez pierwszy tydzień wałkoniłam się w domu, więc pies miał zapewnioną całkiem niezłą rozrywkę. Dwa spacerki z Kasią i Fifką jak na jeden tydzień to niezły wynik. =D O tym jak zamęczyłam psa niech świadczy fakt, że tata zdążył zrobić dwie rundki po podwórku zanim pies się obudził. Jednak trzy godziny w śniegu po kolanie dało wszystkim w kość - ja też prawie spałam. Drugi tydzień spędziłam na nartach. W tym czasie Sator leniuchował sobie pod czułą opieką babci :-)
Ponieważ dawno nie było zdjęć dzisiaj będzie ich baardzo dużo. Wszystkie autorstwa Kasi.
I taka jedna uwaga na wszelki wypadek :-). To, że zdjęcia i filmik są głównie frisbowe nie oznacza to, że przez 3h rzucałam psu dekle. Po prostu w marszu ciężko jest focić i nagrywać. 
















Filmik dla wytrwałych :-)

















poniedziałek, 13 lutego 2012

Łapy, łapy

Odcięta jakiś czas od internetu nie miałam jak pisać, teraz nadrabiam :-)
Poszliśmy w końcu do weterynarza. Wet powiedział, że jak na owczraka niemieckiego Sator ma bardzo ładne stawy i gdyby było trzeba pewnie miałby wpisane co trzeba jeśli chodzi o repa i pracę w policji. On ogólnie jest przeciwny agility czy frisbee u tak dużych psów i powiedział, że muszę być świadoma, że jest on bardziej narażony na urazy, ale po za naturalna wielkością Satora to nic nie stoi na naszej przeszkodzie. Będziemy, więc dalej sobie ćwiczyć na tyle ile umiemy, ale teraz może nie będę już miała aż takiego konfliktu wewnętrznego.
Oprócz tego dowiedziałam się, że na "emeryturkę" powinniśmy przejść w wieku 6lat, i że powinnam go karmić dwa razy dziennie (co jest mi strasznie trudno wykonać, bo się przyzwyczaiłam do opcji raz dziennie) i parę innych zaleceń.

Mniej więcej dwa dni po wizycie u weta Sator zaczął utykać na przednią łapę i zaczęły się kolejne niemiłe przeboje.Podczas sprawdzania łapy w pewnym momencie Sator warknął - stwierdziłam ok, boli go, rozumiem szczególnie,  że całkiem na niej nie stawał. Ale później warknął na mnie jeszcze dwa razy, raz na babcie. Nie powiem, że trochę się wystraszyłam. Po pierwszym szoku zaczęłam jednak pomału na początku na dworze (bo warczenie pojawiło się w domu) macanie łapek w zabawie, ze smaczkami i wydaje mi się, że teraz sytuacja jest ok. Sator nie jest już spięty i w sumie zachowuje się tak jak przed incydentem. Nie wiem do końca czemu warczał, czy chodziło o tą łapę, czy może jeszcze o coś innego...
Na koniec pochwalę się jeszcze, bo dostaliśmy już potwierdzenie zgłoszenia, że na początku lipca lecimy w kosmos razem z FreeXami =D

Dzisiaj króciutka notka. W tym tygodniu spotykamy się z Kasią, więc pewnie będą jeszcze jakieś spacero-relacje.

Pozdrawiamy!