piątek, 20 lipca 2012

Agility pod znakiem X

Z obozu wróciliśmy już jakiś czas temu ale dopiero teraz zebrałam się do pisania.

Obóz minął nam w świetnej atmosferze. "Nasza" ekipa, treningi o świcie, południowe kąpiele, nocne rozmowy - czegóż chcieć więcej? Wyjeżdżałam nie bez żalu, bo ten tydzień obfitował w mnóstwo wiedzy, którą będziemy się starali przekładać dalej. Mam nadzieję, że dziewczyny nie dostały od nas zbytnio w kość i w przyszłym roku będziemy się mogli z nimi znowu spotkać.
Obóz nie byłby jednak tak udany, gdyby nie Sator i jego zaangażowanie. Od zeszłego roku bardzo starłam się pracować nad motywacją i jego chęcią do pracy. Z miesiąca na miesiąc widziałam efekty, ale bałam się, że na obozie możemy się "spalić". Jednak Futerko nie zawiodło mnie. Cały obóz przebiegaliśmy na jeżyka

smaczkami Sator pogardzał, ale kiedy wyciągałam zabawkę oczy świeciły mu się tak, że aż miło było popatrzeć : ) Starał się bardzo i głównie to ja psułam nasze przebiegi. Mniej więcej po połowie )w sumie jakieś 2 treningi) zanotowaliśmy drobny spadek formy. Sator biegał wolniej - widać było, że jednak 2 treningi dziennie odbiły się troszkę na nim. Jednak pod koniec zebraliśmy się w sobie i zakończyliśmy z prawdę dobrym tempem.
W grupie na 4 psy 2 (oprócz Satora) były samcami. Nie ukrywam, że początkowo nie to przerażało, ale skończyło się na 2 wyłamaniach w ciągu całego obozu co dla nas jest ogromnym sukcesem.
Oprócz "sukcesów" agilitowych chciałam się pochwalić zostawaniem. Zostawanie na starcie to jeden z naszych pewniejszych punktów, ale to co mnie bardzo mile zaskoczyło to to, że mogłam iść uczyć się toru/poprawiać tyczki, a Satora mogłam zostawić spokojnie leżącego. 

Ogólnie od pewnego czasu zaczynamy z Satorem żyć w symbiozie. Co raz mniej się ze sobą szarpiemy i na obozie również to odczuwałam. Choćby spokojne zostawanie, chodzenie na smyczy, chodzenie bez smyczy (lub z puszczoną na ziemi) po torze. Fakt, że wiedziałam, że on ze mną pobiegnie. W końcu mogłam się skupić na tym jak biec, a nie czy Sator nie próbuje uciekać. Ten tydzień był chyba naszym najlepszym momentem w agilitowym życiu. 

Co lepsze nadal dobrze nam się razem współpracuje i zaczyna sprawiać mi to co raz większą frajdę. Treningi poobozowe nadal upływają nam na dobrej współpracy i życzę sobie oby było tak dalej : )

A na koniec mam do powiedzenia jedno: 

KOSMOS!!!


I filmik autorstwa Judyty (pies, który przechodzi w tunelu przezroczystym kiedy dziewczyny w niego klepią to Sator ;-) )