piątek, 24 grudnia 2010

Wigilijne cuda

W Wigilię na prawde dzieją się cuda!
Dzisiaj mieliśmy z Satorem jeden z lepszych spacerów. Wogóle cały ten dzień zaczął się podejrzanie, bo Sator nie urządził porannego koncertu szczekania. Jak szliśmy na spacer to szedł całkiem ładnie przy nodze jak na niego. Nie zatrzymywał się za bardzo na wąchanie. Kiedy doszliśmy do naszego boiska okazało się, że odbywa się na nim mecz :/ (do domu sprzątać, a nie za piłką latać), poszliyśmy, więc na drugie mniejsze. Na początku zaczeliśmy ćwiczyć chodzenie z wgapem na mnie. Oczywiście Sator zamiast patrzeć się ładnie od początku na mnie, to on zaskakiwał po 2-3 krokach. W między czasie mecz się skończył, więc zaczęłam się zbierać, żeby przejść na "naszą" ławeczkę, ale spróbowałam jeszcze raz i Sator wykonał elegancko krok z wgapem. Potraktowałam to jako dobrą wróżbę . Przeszliśmy na docelowe miejsce no i wtedy to już Sator przeszedł samego siebie. Mianowicie:
- udało nam się dojśc do ok. 5 kroków z wgapem od samego początku;
- skuteczność łapania frisbee - super; udało nam się zrobić sekwencję z 5 czy 6 rzutów złapanych pod rząd bez zatrzymywania się (!), a oprócz tego efektowne wyskoki do pionowo rzuconego frisbee
- Sator potrafi utrzymać już równowagę przy proszeniu na tyle, że można rozpoznać, że jest to proszenie :P
- Sator całe trzy razy wszedł tylnymi łapami na drzewo! Więcej razy nie chciałam próbować, żeby nie przesadzić.
I kto mi powie, że w Wigilię nie dzieją się cuda? Myśle, że pomogło też trochę to, że nie było kamerzysty i nie miałam takiego parcia, że musi wyjść.

A teraz życzę wszystkim Wesołych Świąt i do zobaczenie po świętach ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz