czwartek, 10 lutego 2011

Naprawianie błędów

Ponieważ mam jeszcze ferie i trochę więcej czasu to skrobnę jeszcze jedną notkę :-)

Dzisiaj rano przywitało mnie piękne słoneczko. Postanowiłam więc wziąć aparat i zrobić trochę Satorowych zdjęć, a może nawet nagrać filmik. Bez większych przeszkód dotarliśmy na "nasze" boisko i po małej frisbowej rozgrzewce wyciągnęłam aparat.
Po włączeniu na ekranie pokazała się jedna wielka biała plama. Myślałam, że aparat nie radzi sobie z nadmiarem światła, chciałam więc zmienić ustawienia, ale ku mojej rozpaczy nie dało się tego zrobić, nawet na ręczny programie. Niepocieszona schowałam aparat i dalej bawiłam się z psem. Po powrocie coś mnie jednak natchnęło i włączyłam aparat jeszcze raz. Okazało się, że była włączona podczerwień. Strasznie się zdenerwowałam, bo znając życie jutro takiej ładnej pogody już nie będzie.

Z optymistycznych rzeczy. Sator świetnie dzisiaj frisbował, pomimo ponad dwutygodniowej przerwy. Oczka uśmiechnęły mu się na widok dysków i biegał z całym zaangażowaniem. Nawet poprawił mi humor, bo udało mu się złapać kilka moich forhendów, które notabene wychodzą mi już co raz lepiej, czyt. nie zakręcają tak bardzo, lecą stabilniej. Musimy popracować trochę nad kondycją, bo jak dla mnie to ma ją za słabą jeśli chodzi o bieganie, bo wyrywny to chłopak jest nawet wtedy, kiedy ma wywieszony jęzor i stwierdza, że więcej to on nie będzie już biegał. Jak zrobi się już na prawdę ciepło, a ja będę miała chwilkę wolnego czasu to wybierzemy się na rower.
Oprócz tego zaczęłam od nowa pracę nad aportem. Do tej pory byłam zadowolona jeśli Sator rzucał zabawkę w moim pobliżu. Jednak jeśli chciałabym zdać z nim to całe PT musimy zupełnie inaczej do tego podejść. Postanowiłam wyklikać mu cały aport i zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak na razie z etapu dotykania zabawki doszliśmy do dotykania zębami, a nawet małego podnoszenia. Wszystko w pozycji siad, zabawka zabierana z moich kolan.
Z każdym dniem uświadamiam sobie ile błędów popełniłam w wychowaniu Satora. Przede wszystkim poświęcałam mu za mało czasu. Kiedy teraz o tym myślę, mam wielkie wyrzuty sumienia. Patrząc na to jak on się teraz zachowuje, wiem, że gdybym od początku tak z nim pracowała i spędzała z nim tyle czasu to nie byłoby z nim żadnych problemów. Na szczęście dla mnie moje błędy nie zemściły się na mnie tak bardzo. Jedynym plusem tego wszystkiego jest moja jeszcze większa miłość do tego psa, za to wszystko co mi, mam nadzieję, wybaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz