wtorek, 3 maja 2011

Opowieści ciąg dalszy

Dzisiaj będzie o szkoleniu, ale na początek jeszcze coś o kastracji.

Byliśmy z Satorem wczoraj u weta i pytałam się kastrację chemiczną i kastracji nie będzie.
1. Tak jak myślałam, jeden wet nie wiedział w ogóle co to jest, dopiero 2 przyszedł mu z pomocą, ale powiedział, że jeszcze takiego zabiegu nie robili.
2. Wet powiedział, że jeśli nie ma wskazań zdrowotnych, ani nie jest agresywny w stosunku do ludzi i nie przeżywa jakoś szczególnie cieczek to on nie jest za kastracją. A, że powiedział to w obecności mojego taty, to o przekonaniu go nie ma mowy.
3. Jak sobie przemyślałam, to co powiedział wet to wyszło na to, że chciałabym go wykastrować dla własnej wygody. W sumie Sator nie jest zupełnie wyłączony z rzeczywistości i potrafię jakoś do niego dotrzeć.

I tu dochodzimy do naszej "resocjalizacji"
Sator już chętnie się za mną bawi o ile nie jest bardzo zmęczony. Pomału zaczyna mi się wydawać, że on do zabawy to mnie nigdy nie zaprosi ;-). I tu są dwie opcje, albo on taki po prostu jest, albo skopałam to w szczenięctwie.
Już ładnie przychodzi na zawołanie, ostatnio nawet z mniejszym opóźnieniem. To wszystko oczywiście max. w obecności ludzi. Co do psów to inna bajka.

Byliśmy niedawno na polanie i bawiła się tam ze swoimi właścicielami suka husky. Sator oczywiście zahipnotyzowany (był zapięty na długaśnej smyczy) wołałam go, ale nie przynosił skutków, stwierdziłam więc, że odpuszczę. Usiadłam i czekałam. Zaczął iść w jej kierunku (ona cały czas się bawiła), ale szybko skróciłam smycz i musiał się zatrzymać. Po paru chwilach odwrócił się w końcu do mnie. Ja oczywiście zaciesz i zaczęliśmy się bawić szarpakiem. Trochę się pobawiliśmy, ale znowu rozproszył. Powtórzyłam, więc to samo i Sator szybciej zrezygnował i wrócił do mnie. Znowu się pobawiliśmy i poszliśmy stamtąd, bo stwierdziłam, że nie ma co przesadzać.
Teraz wiem, że nie ma co wysilać się, lepiej poczekać i pilnować, żeby pies nie mógł niczego wtedy robić. Ma wtedy do wyboru, albo ja, albo będzie stał i patrzył jak inni się bawią. A przy okazji nie będę sobie psuła przywołania.

Wczoraj byliśmy na spacerze z moją przyjaciółką i jej jamniczką i byłam z Satora bardzo zadowolona. Co prawda jamniczka to zołza jest =D i Sator nie miał co liczyć na zabawę z nią, ale całkiem ładnie się ze mną bawił szarpakiem, aportował, a nawet poganialiśmy się tak bez zabawki.

Jednak jeszcze wygrywają ze mną jakieś zapaszki, a na pewno inne psy i jeszcze musimy poćwiczyć nad szybkim skupianiem się. W Przyjacielu Psie jest nowy dział o szkoleniu pozytywnym krok po kroku. Pierwszy artykuł wygląda całkiem sęsowanie i mam nadzieję, że następne też nam się do czegoś przydadzą :-)


A w następnej notce o tym jak mnie denerwują ludzie z małymi słodkimi pieskami...

6 komentarzy:

  1. Ja ci powiem tak, mój wet na pytanie o kastracji potraktował mnie po prostu jak pustaka lekko mówiąc. Stwierdził, że jeśli chcę psa kastrować, żeby pochwalić sie koleżance, że mój pies miał zabieg to odradza. Wg. niego psa powinno się kastrować wtedy kiedy jest agresywny a i wtedy nie zawsze to pomaga; lub kiedy są przesłanki zdrowotne. W przeciwnym razie to okaleczanie psa :O Oczywiście też byłam z tatą, który niestety wziął sobie te słowa do serca ._.
    Pan weterynarz jednak chyba powinien pójść na jakieś praktyki do schroniska, bo zapomniał o bezdomności i ile razy takie myślenie właśnie sprawia właśnie taki efekt...
    Makabra. Podobnie p. weterynarz jednej dziewczyny z Zielonej Góry:
    http://www.szkoleniepsow.fora.pl/agresja,21/moje-i-bonka-problemy-z-agresja,2879.html
    Ogólnie na zachodzie jest normalne kastrowanie psów często nawet jeszcze przed osiągnięciem pełnej dojrzałości. U nas jest problem z wykastrowaniem dorosłego psa, bo weterynarz ma "ale". ja osobiście nie widze powodu, dla którego mam się męczyć z psem, skoro i tak nie będzie rozmnażany to ułatwienie w szkoleniu w postaci kastracji się przyda. Poza tym - mniejsze ryzyko, że zwieje za cieczką, przestaje przyklejać sie do trawników itp.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Ci powiem inaczej - dlaczego właściciele suk je sterylizują? Pomijając względy zdrowotne, bo w sumie sterylka wpływa korzystnie na jedne "warunki zdrowotne", a jest ryzykowna, jeśli patrzymy na inne, ale... No właśnie? Z wygody. Żeby nie musieć suki dwa razy w ciągu roku pilnować, zdejmować z niej samców, męczyć się z brudzącą suką w domu (jeszcze pół biedy jak suczka jest "czysta" i sama po sobie sprząta, gorzej jeśli nie ;)), przeżywać burzliwych ciąż urojonych, użerać się z suką, która ma parcie na wszystkie pieski w polu widzenia itd.

    U mnie też jest kiepsko, jeśli chodzi o kastracje. Świadomość, że jest coś takiego jest strasznie niska, a weci nie polecają, ba, wręcz odradzają! A szczeniaczki (boże broń usypiać!!!) z wpadki trzeba odrobaczyć, zaszczepić, kaska leci :) Jeśli mieszkają w tym samym rejonie, zyskuje się kolejnych pacjentów itd.

    Oczywiście to jest Twoja decyzja, ale jeśli ja bym do swojego własnego psa nie mogła do końca dotrzeć, to długo bym się nie zastanawiała. Nawet jeśli wiązałoby się to z całą wyprawą do jakiejś dalekiej lecznicy czy krucjatą przeciwko domownikom (pieska męskości pozbawiasz - bla, bla, bla....). I jestem w tym momencie przekonana, że jeśli mój przyszły pies-samiec będzie wolał wąchać siuśki na trawniku niż skupić się na robocie to jajka utniemy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Wami.
    Czasami nachodzą mnie myśli, "a jakby mi uciekł za suką???", tyle że ja na prawdę nie mam na to na razie wpływu. Dopóki nie będę pełnoletnia to nie ma tematu, bo tata jest upewniony w swoim "nie", a przecież nie ucieknę sama z psem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :)
    Zaglądam od niedawna, ale już teraz wiem, że będę tu wracała. :)
    Naszą suńkę mamy zamiar wysterylizować przede wszystkim dlatego, że mieszka z nami jeszcze chłopaczek. Obcemu psu w żadnym razie nie dałaby do siebie podejść.
    Weterynarzy mamy dobrych, ciężko było mi przekonać właśnie tatę. Po badaniach zobaczymy, czy dopuszczą psinę do zabiegu, a dalej jakoś to będzie.
    Mam nadzieję, że w przypadku Satora dasz radę dotrzeć do taty. W tym oraz w szkoleniu życzę sukcesów. :)
    Zapraszam również do nas:
    http://psieperypetie.blox.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, to ja w takim razie jestem "dzika", bo stwierdziłam, że owszem, z rodzicami porozmawiam, jak pieniążki nazbieram a jak sie nie zgodzą to zawiozę go choćby sama ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Bayoo, nie jesteś "dzika", bo ja też bym tak zrobiła, na szczęście nie mam tego typu problemów, bo innym domownikom zwisa, czy suki będą mieć zabieg, czy nie.
    Ja zamierzam kastrować wszystkie zwierzęta, których nie będę hodować (a hodowli mieć nie zamierzam), bo sądzę, że jest to wygodne nie tylko dla mnie, ale też dla samych zwierzaków. Szkoda, że dorośli (szczególnie panowie - właściciele psów - panów) nie zawsze to rozumieją.

    Ciekawa jestem notki o małych, słitaśnych pieskach :D.

    OdpowiedzUsuń