wtorek, 29 marca 2011

Przed premierowe próby

W odpowiedzi na komentarz z poprzedniej notki:
Wybieramy się na obóz agility w Trachach k. Gliwic. Obóz będzie trwał 7dni (3 dni biegania, 1 dzień teorii dla przewodników, 3 dni biegania).
Z jednej strony cieszę się na ten wyjazd i nie mogę doczekać, a z drugiej nie wiem jak się będzie zachowywał Sator. Tz. ja się spodziewam wszystkiego najgorszego, ale wyobrażać to sobie, a mieć z tym do czynienia to dwie różne bajki. mam tylko nadzieję, że ludzie będą wyrozumiali i wybaczą jeśli trochę rozbijemy trening...

A dlaczego przed premierowe próby?
Ano dlatego, że dzisiaj wysłałam kasę za smycz i teraz na nią czekam. szarpaka tez jeszcze nie dostałam.
Próby wyszły...hm...
Wczoraj kompletna olewka. Po prostu zero, nic. Jeszcze nigdy mnie tak nie olał. Potem ja dałam się ponieść emocja i nie wyszły z tego fajne sprawy. Jak teraz myślę o tym na spokojnie to tak: zabawka syf totalny. Spędziła ona bowiem 2 tyg, na ziemi i jak się okazało śmierdziała ziemią i trawą. Nie dziwię mu się, że nie chciał tego do pyska wziąć. Po drugie był na flexi, ja miałam zajęte ręce i jakoś tak wszystko koślawo wyszło. Także wczorajszy dzień był na wielkim minusie.

Dzisiaj podeszłam do tego inaczej. z zepsutej i dobrej smyczy zrobiłam prowizorkę smyczy treningowej. I tak była dość krótka, ale lepsze to niż ta nieszczęsna flexi. Po za tym poświęciłam starą bluzkę i zrobiłam z niej szarpak.
Na początku znowu brak reakcji. Pies nie zainteresowany zabawką, robił wszystko byle być od niej dalej. No, ale że u mnie nie ma "nie chcę: nie poddałam się i zaczęliśmy się jakoś tam bawić. Nie chciałam przedobrzyć, więc ćwiczenia trwały tylko część spaceru. I tu moje pytanie. Czy ja mam z nim pracować od razu na całym spacerze? Czy może na początku krócej, w różnych fazach spaceru, w różnych miejscach i dopiero potem łączyć to w 100% skupienie. Nie chciałabym go bowiem zamęczyć, zanudzić, a tym samym zniechęcić.
Teraz wieczorem również wzięłam zabawkę, a oprócz tego smaki. Tu szybciej zaczął się ze mną bawić niż po południu. Chętniej się przeciągał. Nawet fajnie się pobawiliśmy. Nie obyło się oczywiście bez incydentu, pobiegł za kotem (ja chcę tą 20m smycz!!!), ale w przeciwieństwie do wczorajszego dnia, gdzie był wielgachny minus, dzisiaj mogę zaliczyć do, może nie do pozytywnych, ale do neutralnych.

A tak wogóle to postanowiłam bardzo dokładnie opisywać nasze szkolenie. Nie wiem co z tego wyjdzie, jaki będzie efekt końcowy, ale może się to komuś przyda. Jeśli nam nie wyjdzie zobaczy co ja robiłam, źle i może tego nie powtórzy. A jeśli nam się uda, no cóż nie pozostaje nic innego jak uczyć się od mistrzyni  =P

1 komentarz:

  1. Opisywanie szkolenia się przydaje :) . Potem zawsze łatwiej jest znaleźć własne błędy.

    Nie wiem jak długo dotychczas ćwiczyłaś z psem. Jak duże obciążenia na niego nakładałaś. Mam na myśli ćwiczenia bez przerw.
    Pies ma jakąś swoją wytrzymałość psychiczną, określony czas w którym pracuje na pełnych obrotach i czas, po upłynięciu którego robi się zmęczony, myślenie idzie mu co raz gorzej, ciężej mu się skupić itp. Im więcej się z psem ćwiczy, tym ten czas się wydłuża.

    Nie wiem co chcesz osiągnąć. Chcesz, żeby pies cały spacer był skupiony na Tobie i tylko na Tobie? Czy, żeby kiedy zachcesz pracować on odrywał się, np. od wąchania i przechodził w tryb pracy? Czy też jeszcze coś innego?

    OdpowiedzUsuń